![]() |
Lefar - nauczyciel wf'u |
![]() |
Tyler Krevsky |
![]() |
Rea - nauczycielka chemii |
Po burzliwych wydarzeniach poprzedniego dnia i napadzie szkolnego wampira na kilku nauczycieli, wszystko wróciło do normy… Mniej więcej do normy. Zaatakowani nauczyciele przeszli szybkie, bezbolesne operacje przeprowadzone przez szkolne pielęgniarki, a Daeva, zdaniem dyrektorki i profesor Rei, miała wyjść za kilka dni.
Przez cały czas, kiedy Daeva leżała w
szkolnej sali szpitalnej, Daemon chodził i siedział jak na szpilkach. Nie mógł
się pozbierać po widoku krwi dziewczyny, w której był zadurzony. W końcu wziął
się w garść i ruszył na oddział.
-
Myślę, że powinna wyjść z tego bez dodatkowych obrażeń zewnętrznych. – Profesor
Rea spojrzała na brązowowłosą dziewczynę na łóżku. Na twarzy kobiety zakwitł
delikatny uśmiech.
- Jeśli będziemy trzymali Tylera z dala od
niej i innych dziewczyn, to tak będzie. Gorzej, jak wykorzysta naszą nieuwagę.
– Głos wuefisty rozbrzmiał na całą salę, odbijając się echem od białych ścian.
- Ktoś miał na nią czekać?
- Tak… Cholera… Daemon… - Nauczyciel
zacisnął pięści i zęby. – To jego wina.
- Nie obwiniaj go. Może musiał po coś
wrócić albo poszedł za potrzebą – zachichotała kobieta, przymykając oczy.
- Sugerujesz coś? – Lefar wyszczerzył zęby
w zalotnym uśmiechu.
- Hmm… Nawet jeśli tak, to co? Zbijesz
mnie? – Spojrzała na niego i skrzyżowała ręce na piersiach.
- Jeśli tego chcesz. – Objął Reę w pasie i
przyciągnął do siebie, patrząc swoimi kocimi oczami w szare oczy kobiety.
Nauczycielka odepchnęła wuefistę, słysząc
otwierane drzwi do sali. Kiedy do środka wszedł załamany Daemon, oboje nauczycieli
stanęło obok siebie przy łóżku Daevy, patrząc na przybyłego chłopaka.
- Daemonie, gdzie byłeś wczoraj przed
wyjściem z internatu? – zagrzmiał wuefista.
- Pyta pan ogólnie czy szczegółowo? –
Białowłosy spojrzał na nauczyciela podkrążonymi oczami.
- Co zrobiłeś po wyjściu z pokoju?
- Zaszedłem po Da… Mh… - Chłopak zatrząsł
się i oparł ręką o najbliższy taboret.
- Po nią. I co potem? – Rea podeszła do
Daemona i pomogła usiąść mu na wolnym łóżku.
- Wróciłem się po swoją torbę, a kiedy
wyszedłem na korytarz, nie było jej tam…
- A kiedy szedłeś w kierunku szkoły i ją
zobaczyłeś, nikogo nie było? – Nauczycielka przysiadła na stołku obok łóżka.
- Tylko ona… Nikogo więcej… - załkał cicho,
powstrzymując łzy napływające mu do oczu.
- Daemon, nie płacz. To nie twoja wina, że
to się stało. Niczyja to wina, rozumiesz? – Szarowłosa kobieta podniosła się i
objęła chłopaka, który zaczął wypłakiwać się w jej koszulę. – No już. Wiemy
przynajmniej co się stało. Nie zadręczaj się, dobrze?
Chłopak lekko kiwnął głową, płacząc jak
mały chłopiec w ramionach matki. Koszula Rei była coraz bardziej mokra na
ramieniu, tworząc ciemnoszarą plamę.
- Daemon, wszystko będzie dobrze. – Alex
usiadł na podłodze przed bratem, który rozglądał się nerwowo po pokoju. –
Słyszysz mnie?
- Co? A… Tak, tak… - Białowłosy machnął
lekko ręką, po czym padł jak długi na swoim łóżku. – Muszę się uspokoić… A ty
mi w tym nie pomagasz.
- Zaraz. Nie pomagam? Nawet jeśli nie, to
próbuję! – wrzasnął młodszy z braci. – Mi również jest przykro, że to się
stało. Poza tym… A, dobra. Nie ważne. – Chłopak wstał i podszedł do okna.
- Mów, panie Ja Wiem Wszystko. Słucham cię
jak radia – zachichotał nerwowo Daemon.
- Znaleźli tego gościa, który prawie zabił
twoją… Hmm. Ukochaną?
- No nie żartuj. – Zerwał się z łóżka na
równe nogi i podszedł do brata. – Złapali go?
- Nie wiem. Może…
- Gadaj! – Zdenerwował się białowłosy i
szarpnął brata za jego ciemną czuprynę.
- Nie tak mocno! – Szarpnął się i obrócił
do Daemona twarzą. – Nie, nie złapali go. Dalej grasuje w lesie. Jak chcesz, to
go złap i zamorduj. Ja ci w tym nie pomogę.
Starszy brat jak burza wystrzelił z pokoju,
trzaskając drzwiami. W głowie roiło mu się od groma myśli – zabić,
poćwiartować, ukatrupić, udusić itd. Jedynym celem białowłosego było ukaranie
Tylera za to, co zrobił jego ukochanej.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Przepraszam za opóźnienia ;/
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz