Playlista




sobota, 30 maja 2015

Rozdział VI - Zazdrość Daemona

Fire
Snow

Ren





    Asmoede przez kilka dni odwiedzał dochodzącą do siebie Daevę, mówiąc jej o wydarzeniach z życia uczniów i lekcji. Obojgu było dobrze w swoim towarzystwie i czuli się przy sobie jak rodzeństwo z jednej matki.
    - Daemon ciągle się o ciebie martwi. Prosił, żebym spytał, czy mógłby cię odwiedzić. – Blondyn mocno zaakcentował pierwsze słowa ze swojej wypowiedzi.
    - Raczej tak. Jednak wolałabym go zobaczyć po wyjściu stąd. – Daeva uśmiechnęła się smutno i delikatnie poprawiła się na poduszkach.
    W tym samym czasie w sali zrobiło się bardzo zimno, na drzwiach i oknach pojawił się szron, a woda w szklance niebieskookiej pacjentki zamarzła na kość.
Do środka wszedł wysoki chłopak o czarnych oczach i włosach tego samego koloru. Jego delikatnie opalona skóra wyróżniała się na tle śnieżnobiałych ścian pokoju. Czarnowłosy był eskortowany przez dwóch kolegów, którzy podtrzymywali go za ramiona.
    - Na to łóżko. Szybko! – Pielęgniarka prześcieliła szybko pościel na łóżku naprzeciw Daevy, a chłopacy położyli na nim półprzytomnego kolegę.
    Asmoede zmierzył chłopaków wzrokiem i zacisnął zęby, kiedy spojrzeli na Daevę. Obaj mrugnęli do niej porozumiewawczo, a po chwili zaczęli rozmawiać z lekarką na sali.
    - To ja może już pójdę… - Wampir powoli wstał z łóżka i poprawił kołdrę na miejscu, gdzie jeszcze przed chwilą siedział.
    - Czemu? Coś nie tak? – Brązowowłosa sięgnęła ręką do przyjaciela, jakby nie chciała, żeby zostawił ją samą.
    - Nie, coś ty. Wszystko w porządku. – Uśmiechnął się do niej pogodnie. – Przynieść ci jakąś książkę z biblioteki?
    - Tak, proszę. – Odwzajemniła uśmiech, delikatnie rumieniąc się na policzkach.
    - Niedługo przyjdę. – Uścisnął jej dłoń i wyszedł, klnąc w myślach.
    Kiedy Daeva została sama, ułożyła się wygodnie na łóżku na plecach i przykryła kołdrą po samą brodę. Spojrzała dyskretnie na przybyłą trójkę chłopaków. Jeden z nich miał diamentowe włosy i białe ubrania, a wokół niego wirowały duże płatki śniegu. Drugi miał płomiennie czerwone włosy i był ubrany w czarne skóry. Trzeci, leżący na łóżku, miał na sobie czarną koszulkę z logiem jakiegoś zespołu metalowego i czarne spodnie wpuszczone w glany.
    - Zostanie tu kilka dni. Proszę was, razem z całą radą nauczycielską, o informowanie kolegi o przebiegu zajęć i przekazywanie mu notatek z lekcji – powiedziała pielęgniarka, stając naprzeciwko stojących chłopaków.
    - Wiemy, proszę pani. Zrobimy tak, jak pani mówi. – Płomiennowłosy przeczesał delikatnie włosy ręką, a kolega w bieli kiwnął usłużnie głową, po czym pomachali koledze na łóżku i wyszli, patrząc prosto na dziewczynę.
    Po kilku minutach do sali wszedł Asmoede z kilkoma książkami w rękach. Podszedł szybko do przyjaciółki i położył lektury na szafce obok niej.
    - Wziąłem ci kilka znanych mi tytułów. Nie wiem tylko, czy je czytałaś i czy się tobie spodobają. – Podrapał się nerwowo po szyi i przymknął oczy.
    - Na pewno się spodobają. – Spojrzała koledze w oczy i uśmiechnęła się szczerze.
    - Chcesz zostać sama czy…
    - Chcę, żebyś został ze mną jeszcze trochę czasu. Smutno mi tu samej, kiedy jesteś na lekcjach.
    - Dobrze. Zostanę z tobą.


    Daemon siedział przed akademikiem i bawił się znalezionym niedawno kamykiem w kolorze toffi. Obok niego siedział Alex, który patrzał bezmyślnie w drzewo naprzeciw. Oderwali się od tymczasowych zajęć i spojrzeli na dwóch chłopaków zbyt przejętych rozmową, by zauważyć kogokolwiek poza rozmówcą.
    - Widziałeś jej oczy? – zapytał diamentowo włosy chłopak kolegę.
    - Jak ocean. O tych pięknych brązowych włosach nie wspominając – odpowiedział czerwonowłosy.
    - Mogę się z tobą założyć, że prędzej czy później ona i Ren będą razem.
    - Nie ma mowy o zakładzie.
    - Czemu?
    - Bo zawsze wygrywasz, Snow.
    - Przesadzasz, Fire. Serio, przesadzasz. – Jasnowłosy otworzył drzwi i wszedł z przyjacielem do środka.
    Daemon w ciągu kilku sekund zmienił się nie do poznania. Kły wydłużyły się aż do brody, kolor oczu stał się krwistoczerwony, z tułowia wyrósł długi czarny ogon ociekający czarną, bliżej nie zidentyfikowaną substancją, a na głowie wyrosły dwa wykręcone rogi obleczone drutem kolczastym. Alex westchnął i wstał, po czym stanął przed bratem.
    - Nie denerwuj się, bo na mnie to się bardziej odbije, a jeszcze bardziej na Asmoede i Daevie. Dla świętego spokoju odpuść sobie, dobra?
    - To ty sobie odpuść. Asmoede mnie nie obchodzi, rozumiesz? – odezwał się Daemon głosem pochodzącym z najgłębszych czeluści piekła.
    - Daemon. Rozumiesz mnie? Daevie się może coś stać – powiedział głośniej fioletowooki.
    - Co takiego? – Przeobrażony brat wstał, przerastając Alexa niemal dwukrotnie.
    - Możesz ją stracić.
    Czerwone oczy chłopaka rozszerzyły się, a białka przybrały czarny kolor.
    - Zabiję ich troje… - Głos piekielny przybrał jeszcze niższe brzmienie do takiego stopnia, że ptaki odleciały z drzew najszybciej jak tylko mogły.
    - A teraz się uspokój, bo robisz Daevie krzywdę. – Alex wyciągnął lekko ręce do brata w uspokajającym geście.
    Białowłosy wrócił do ludzkiej formy, odzyskując swój głos. Usiadł z powrotem na ziemi i rzucił kamieniem w drzewo naprzeciwko.
    - Niech tego chłopaka chuj trafi i zeżre.
    - Nie gadaj, bo to zrobisz.
    Spojrzeli na siebie i przerywali wymiany wzroków przez najbliższe pół godziny.

    - Jak masz na imię?
    Daeva odwróciła głowę w stronę czarnowłosego chłopaka leżącego na łóżku naprzeciwko niej. Jego czarne oczy patrzyły prosto na nią, lustrując jej twarz zza okularów.
    - Daeva – mruknęła cicho i owinęła się ciaśniej kołdrą.
    - Ja jestem Ren. Miło mi cię poznać. – Chłopak uśmiechnął się zalotnie.
    - Możesz przestać? – zirytowała się.
    - O co chodzi? Co takiego zrobiłem złego?
    - Nie uśmiechaj się tak do mnie. Nie lubię tego.
    - Nie rozumiem, dlaczego. Jesteś piękną dziewczyną o oceanicznych oczach i ślicznych, brązowych włosach. – Usiadł na łóżku i znowu się uśmiechnął.
    - Przestań! – wrzasnęła, a szklanka stojąca na jej szafce pękła, rozsypując szkło po podłodze.
    - Spokojnie. Powiedziałem tylko prawdę… - Ren wstał powoli i wolno szedł w stronę łóżka dziewczyny.

    Szkło na podłodze zaczęło lekko podskakiwać i przyciągać się do siebie, tworząc coś na wzór sztyletu połączonego z soplem lodu. Szklany sopel wytoczył się spod łóżka Daevy i wzniósł się na wysokość oczu czarnowłosego. Patrzeli na siebie, mrugając w tym samym czasie. Przez ciszę panującą w sali można było usłyszeć grzmienie nadchodzącej burzy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz