![]() |
Fire |
![]() |
Snow |
![]() |
Ren |
Asmoede przez kilka dni odwiedzał
dochodzącą do siebie Daevę, mówiąc jej o wydarzeniach z życia uczniów i lekcji.
Obojgu było dobrze w swoim towarzystwie i czuli się przy sobie jak rodzeństwo z
jednej matki.
- Daemon ciągle się o ciebie martwi.
Prosił, żebym spytał, czy mógłby cię odwiedzić. – Blondyn mocno zaakcentował
pierwsze słowa ze swojej wypowiedzi.
- Raczej tak. Jednak wolałabym go zobaczyć
po wyjściu stąd. – Daeva uśmiechnęła się smutno i delikatnie poprawiła się na
poduszkach.
W tym samym czasie w sali zrobiło się
bardzo zimno, na drzwiach i oknach pojawił się szron, a woda w szklance
niebieskookiej pacjentki zamarzła na kość.
Do środka wszedł wysoki
chłopak o czarnych oczach i włosach tego samego koloru. Jego delikatnie opalona
skóra wyróżniała się na tle śnieżnobiałych ścian pokoju. Czarnowłosy był
eskortowany przez dwóch kolegów, którzy podtrzymywali go za ramiona.
- Na to łóżko. Szybko! – Pielęgniarka
prześcieliła szybko pościel na łóżku naprzeciw Daevy, a chłopacy położyli na
nim półprzytomnego kolegę.
Asmoede zmierzył chłopaków wzrokiem i
zacisnął zęby, kiedy spojrzeli na Daevę. Obaj mrugnęli do niej porozumiewawczo,
a po chwili zaczęli rozmawiać z lekarką na sali.
- To ja może już pójdę… - Wampir powoli
wstał z łóżka i poprawił kołdrę na miejscu, gdzie jeszcze przed chwilą
siedział.
- Czemu? Coś nie tak? – Brązowowłosa
sięgnęła ręką do przyjaciela, jakby nie chciała, żeby zostawił ją samą.
- Nie, coś ty. Wszystko w porządku. –
Uśmiechnął się do niej pogodnie. – Przynieść ci jakąś książkę z biblioteki?
- Tak, proszę. – Odwzajemniła
uśmiech, delikatnie rumieniąc się na policzkach.
- Niedługo przyjdę. –
Uścisnął jej dłoń i wyszedł, klnąc w myślach.
Kiedy Daeva została sama,
ułożyła się wygodnie na łóżku na plecach i przykryła kołdrą po samą brodę.
Spojrzała dyskretnie na przybyłą trójkę chłopaków. Jeden z nich miał diamentowe
włosy i białe ubrania, a wokół niego wirowały duże płatki śniegu. Drugi miał
płomiennie czerwone włosy i był ubrany w czarne skóry. Trzeci, leżący na łóżku,
miał na sobie czarną koszulkę z logiem jakiegoś zespołu metalowego i czarne
spodnie wpuszczone w glany.
- Zostanie tu kilka dni.
Proszę was, razem z całą radą nauczycielską, o informowanie kolegi o przebiegu
zajęć i przekazywanie mu notatek z lekcji – powiedziała pielęgniarka, stając
naprzeciwko stojących chłopaków.
- Wiemy, proszę pani. Zrobimy
tak, jak pani mówi. – Płomiennowłosy przeczesał delikatnie włosy ręką, a kolega
w bieli kiwnął usłużnie głową, po czym pomachali koledze na łóżku i wyszli,
patrząc prosto na dziewczynę.
Po kilku minutach do sali
wszedł Asmoede z kilkoma książkami w rękach. Podszedł szybko do przyjaciółki i
położył lektury na szafce obok niej.
- Wziąłem ci kilka znanych mi
tytułów. Nie wiem tylko, czy je czytałaś i czy się tobie spodobają. – Podrapał
się nerwowo po szyi i przymknął oczy.
- Na pewno się spodobają. –
Spojrzała koledze w oczy i uśmiechnęła się szczerze.
- Chcesz zostać sama czy…
- Chcę, żebyś został ze mną
jeszcze trochę czasu. Smutno mi tu samej, kiedy jesteś na lekcjach.
- Dobrze. Zostanę z tobą.
Daemon siedział przed
akademikiem i bawił się znalezionym niedawno kamykiem w kolorze toffi. Obok
niego siedział Alex, który patrzał bezmyślnie w drzewo naprzeciw. Oderwali się
od tymczasowych zajęć i spojrzeli na dwóch chłopaków zbyt przejętych rozmową,
by zauważyć kogokolwiek poza rozmówcą.
- Widziałeś jej oczy? –
zapytał diamentowo włosy chłopak kolegę.
- Jak ocean. O tych pięknych
brązowych włosach nie wspominając – odpowiedział czerwonowłosy.
- Mogę się z tobą założyć, że
prędzej czy później ona i Ren będą razem.
- Nie ma mowy o zakładzie.
- Czemu?
- Bo zawsze wygrywasz, Snow.
- Przesadzasz, Fire. Serio,
przesadzasz. – Jasnowłosy otworzył drzwi i wszedł z przyjacielem do środka.
Daemon w ciągu kilku sekund
zmienił się nie do poznania. Kły wydłużyły się aż do brody, kolor oczu stał się
krwistoczerwony, z tułowia wyrósł długi czarny ogon ociekający czarną, bliżej
nie zidentyfikowaną substancją, a na głowie wyrosły dwa wykręcone rogi
obleczone drutem kolczastym. Alex westchnął i wstał, po czym stanął przed
bratem.
- Nie denerwuj się, bo na
mnie to się bardziej odbije, a jeszcze bardziej na Asmoede i Daevie. Dla
świętego spokoju odpuść sobie, dobra?
- To ty sobie odpuść. Asmoede
mnie nie obchodzi, rozumiesz? – odezwał się Daemon głosem pochodzącym z
najgłębszych czeluści piekła.
- Daemon. Rozumiesz mnie?
Daevie się może coś stać – powiedział głośniej fioletowooki.
- Co takiego? – Przeobrażony
brat wstał, przerastając Alexa niemal dwukrotnie.
- Możesz ją stracić.
Czerwone oczy chłopaka
rozszerzyły się, a białka przybrały czarny kolor.
- Zabiję ich troje… - Głos
piekielny przybrał jeszcze niższe brzmienie do takiego stopnia, że ptaki
odleciały z drzew najszybciej jak tylko mogły.
- A teraz się uspokój, bo
robisz Daevie krzywdę. – Alex wyciągnął lekko ręce do brata w uspokajającym
geście.
Białowłosy wrócił do ludzkiej
formy, odzyskując swój głos. Usiadł z powrotem na ziemi i rzucił kamieniem w
drzewo naprzeciwko.
- Niech tego chłopaka chuj
trafi i zeżre.
- Nie gadaj, bo to zrobisz.
Spojrzeli na siebie i
przerywali wymiany wzroków przez najbliższe pół godziny.
- Jak masz na imię?
Daeva odwróciła głowę w
stronę czarnowłosego chłopaka leżącego na łóżku naprzeciwko niej. Jego czarne
oczy patrzyły prosto na nią, lustrując jej twarz zza okularów.
- Daeva – mruknęła cicho i
owinęła się ciaśniej kołdrą.
- Ja jestem Ren. Miło mi cię
poznać. – Chłopak uśmiechnął się zalotnie.
- Możesz przestać? –
zirytowała się.
- O co chodzi? Co takiego
zrobiłem złego?
- Nie uśmiechaj się tak do
mnie. Nie lubię tego.
- Nie rozumiem, dlaczego.
Jesteś piękną dziewczyną o oceanicznych oczach i ślicznych, brązowych włosach.
– Usiadł na łóżku i znowu się uśmiechnął.
- Przestań! – wrzasnęła, a
szklanka stojąca na jej szafce pękła, rozsypując szkło po podłodze.
- Spokojnie. Powiedziałem
tylko prawdę… - Ren wstał powoli i wolno szedł w stronę łóżka dziewczyny.
Szkło na podłodze zaczęło
lekko podskakiwać i przyciągać się do siebie, tworząc coś na wzór sztyletu
połączonego z soplem lodu. Szklany sopel wytoczył się spod łóżka Daevy i wzniósł
się na wysokość oczu czarnowłosego. Patrzeli na siebie, mrugając w tym samym
czasie. Przez ciszę panującą w sali można było usłyszeć grzmienie nadchodzącej
burzy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz